Sobota zacząłem od porannego biegania. Chłodne powietrze i mokra ziemia miały oczyścić głowę, ale zamiast tego myśli o nim wracały uparcie, jak echo. Przy jednym z zakrętów miałem wrażenie, że go widzę – może to tylko gra światła, a może ten tydzień nie chciał się jeszcze skończyć.
– Czasami najtrudniej jest zrozumieć rzeczy oczywiste- powiedział na powitanie, jakby kontynuował myśl, którą zostawił w środę, może w piątek, a może na początku naszej znajomości.
Złapałem jego spojrzenie, a on, jakby czekając na sygnał, zaczął mówić:
– Wiesz, czym tak naprawdę jest porażka? To nie koniec, choć większość ludzi tak ją widzi. To krok – czasem bolesny, czasem upokarzający – ale zawsze w kierunku czegoś większego. Wszystko zależy od tego, jak na nią spojrzysz.
Nie mogłem się powstrzymać, żeby nie zapytać.
– A ty? Jak na nią patrzysz?
Uśmiechnął się, odłożył matę do jogi.
– Kiedyś myślałem, że porażka to coś, czego trzeba unikać za wszelką cenę. Ale potem nauczyłem się jednej rzeczy: porażka to proces. To jak warsztat, w którym życie uczy cię, co jeszcze musisz poprawić.
Spojrzał na mnie i kontynuował.
– Walt Disney został kiedyś zwolniony za brak kreatywności. Wyobrażasz to sobie? Facet, który stworzył Myszkę Miki! Ale on się nie poddał. Poszedł dalej, próbował na nowo. Każda porażka, jak mówił, była tylko kolejną cegiełką w drodze do budowy jego imperium. Albo Ghnadi. Stary, Gandhi to miał łeb na karku! Brytyjczycy narzucili ten ich chory podatek na sól, coś, co było codzienną potrzebą każdego człowieka. Gandhi nie zaczął od wielkiej rewolucji – zrobił prosty, ale genialny ruch: zaczął marsz. Ludzie dołączali po drodze, a kiedy wziął sól z brzegu morza, pokazał światu, jak absurdalny jest ten system. Pomyśl – jedna garść soli stała się symbolem wolności dla całego narodu! A Ty? Ile razy próbujesz, zanim odpuszczasz?
Zacząłem o tym myśleć, a on kontynuował.
– Wiesz, co jest kluczowe? Zmiana perspektywy. Zamiast ‘Nie udało mi się’, zacznij mówić: ‘Czego mnie to nauczyło?’. Każda porażka może być lekcją, jeśli tylko masz odwagę ją przeanalizować. Nie mówię, że to łatwe. Mówię, że to konieczne.
Zaintrygowany, zapytałem:
– A jak się tego nauczyć?
Jego oczy zabłysły, jakby czekał na to pytanie.
– Zacznij od małych kroków. Testuj, ryzykuj, ale w małej skali. Nie musisz rzucać się na głęboką wodę od razu. Pamiętaj, że porażki są jak małe laboratoria – uczysz się w nich, zanim pójdziesz dalej.
Przerwał na chwilę, jakby chciał nadać swoim słowom większą wagę.
– I wiesz co? Zapisuj wszystko. Prowadzę dziennik. Zapisuję sukcesy i porażki. Czasem, kiedy patrzę wstecz, widzę, że największe moje osiągnięcia zrodziły się z tych porażek, które wtedy wydawały się końcem świata.
Byłem zaskoczony, ile w tym było prawdy. Wtedy powiedział coś, co zapamiętam na długo.
– Najlepsi w tym, co robią, nie boją się upadać. Podejmują ryzyko. Ghandi, Disney, Jobs, nawet ten Dyson od odkurzaczy – wszyscy zaczynali od porażek. Ale wiesz, dlaczego są wielcy? Bo każdy upadek był dla nich jak trampolina. Odbili się.
Wstał, złapał za matę do jogi, otrzepał ją. Zanim wyszedł, rzucił jeszcze.
– Słyszałeś o Churchillu? Powiedział kiedyś: ‘Sukces to przechodzenie od porażki do porażki bez utraty entuzjazmu.’ To jest klucz, chłopie. Podnosić się i iść dalej. Zawsze.
Odszedł, zostawiając mnie z masą przemyśleń. Może to był przypadkowy gość z pubu, ale jego słowa miały w sobie coś, co zostaje w człowieku na długo.
Czasem przypadkowe spotkania w potrafią dać więcej, niż byśmy się spodziewali. To była jedna z tych chwil, które zmieniają sposób patrzenia na życie. Porażka? To tylko krok. Ważne, żeby robić następny.